sobota, 26 kwietnia 2014

Zdrowe życie


              Od paru dni rozmyślam nad tym czy można zabezpieczyć się przed chorobami? czy można żyć zdrowo? W szczęściu i radości, wolnym od stresu i zmagań życia? Być pełnym energii, determinacji, motywacji  i pomysłów?


Takie pytania nękają mnie już jakiś czas. Wciąż boli mnie gardło, a niby nic w nim strasznego się nie dzieje. Taki powracający ból i pieczenie. Zależy co zjem i co wypiję. Żadne tabletki do ssania nie pomagają, i inne środki farmaceutyczne przestają działać, które do tej pory w jakimś stopniu łagodziły ból gardła. Przeszło dalej w dolne partie gardła i objawia się taką jakby gulą, bólem węzłów czy czymś. Sama już nie wiem tym bardziej, że lekarze też zbytnio nie wiedza co to jest. Laryngolog powiedział, że to przez złe odżywianie i skutki chorób przebytych w dzieciństwie. Dowiedziałam się, że nie mogę pić gorącego, ani zimnego z lodówki. Nie jeść zbyt tłusto.

Myślę, że na moje gardło również wpływ ma stres. Takie ciśnięcie od środka. Nie spełnianie pasji i marzeń. Tkwienie w beznadziei. Nie  chodzi mi o życie rodzinne, ale na nie właśnie ta reszta ma wpływ. Chodzi o spełnienie życiowe związane z pracą i samorealizacja. Chodzi o radość z każdej chwili.

Jeszcze coś napisze.
Kiedyś w latach szkolnych miałam też Refluks żołądka.
Co to takiego? Zarzucanie treści żołądka do przełyku.
Czemu to mnie spotkało? Przeżywałam silny stres w szkole przez jedną z moich koleżanek. Chociaż tak w gruncie rzeczy przez samą siebie. Wymyślałam non stop historie co ona może o mnie gadać lub myśleć. I po co? Skończyło się to badaniem endoskopowym i stwierdzeniem przez lekarza refluksu żołądka. Doktor powiedział, że będę mieć to już do końca życia, ale się pomylił, bo się z tego wyleczyłam i nie medycyną konwencjonalną tylko niekonwencjonalną. Poszłam do wróżki, która przepisała mi naturalne ziółka już nie pamiętam dokładnie składu. Jakiś kasztan mi się kojarzy tylko. Brałam to przed jedzeniem i po. I po jakimś czasie ustały dolegliwości. Skończyły się wymioty poranne (jak przy ciąży). Zaczęłam bardziej cieszyć się życiem i więcej modlić. Dużo czytałam książek o podświadomości, jeszcze nie do końca je rozumiejąc. Coraz bardziej rozwijał się mój związek z chłopakiem, który jest moim już teraz mężem. Jesteśmy razem już 13 lat :) 5 lat przed ślubem, a już 8 lat po! Tworzymy wspaniałą rodzinkę wraz z dwójką kochanych dzieci.
Powracając do refluksu. Chcę tu zaznaczyć, że byłam wówczas pod wpływem dużego stresu, ale też źle się odżywiałam i nie uprawiałam sportów. Zakwaszałam swój organizm. A właśnie przez zbyt dużo kwasu w organizmie dopadają nas takie schorzenia jak: wrzody, refluks, nowotwory i inne najgorsze.

Ciekawe jest to, że ostatnio zaczęłam interesować się zakwaszeniem organizmu.
Natrafiłam na różne blogi i teksty w internecie na ten temat.
Co się okazało? zakwaszenie organizmu to główny powód wszelkich chorób i złego samopoczucia.
Czyli mamy wpływ na nasze zdrowie. Trzeba się odpowiednio odżywiać i tyle.
Z tego co wyczytałam najlepiej być wegetarianinem. Dobrze robi nam też woda zasadowa inaczej zwana "wodą żywą".
Jak ją uzyskać?  Można kupić specjalne urządzenia do alkalizowania wody lub stosować kropelki pH, które są tańsze.
Czyli na brak energii nie kawa czy napój energetyczny pomoże tylko zmiana sposobu życia. Ćwiczenia, dieta , zmniejszenie stresu, pasja i radość.

Piszę ten post ze względu na moje dzieci, które ostatnio się rozchorowały. Już dawno nie byliśmy z nimi u lekarza, a tu nagle...
Fakt, że ja mam coś z gardłem i mąż ostatnio podłapał jakieś przeziębienie czy grypę. Kichał i kaszlał to trudno było się nie zarazić. Ale ja się nie zaraziłam tylko dzieci, ciekawe co? Jak to jest, że jedni chorują, a drudzy nie lub bardzo rzadko? Przeanalizujcie swój sposób odżywiania i życia.
Wpadłam na to, że teraz były święta i przecież dzieciaki dostały masę słodyczy.
I tu jest pies pogrzebany! Cukier bardzo zakwasza nasz organizm.
Dlatego były osłabione i maż je zaraził :(
A myślimy, że słodyczami upiększamy pociechom życie. Pewnie w małych ilościach owszem.

Co to jest to zakwaszenie i co powoduje?
Powoduje osłabienie, podatność na infekcje, senność, problemy ze skórą i włosami. Może też być przyczyną zaparć albo biegunek.
W długim zakwaszeniu organizmu prowadzi do groźniejszych chorób jak: alergii, reumatyzmu, artrozy, zapalenia spojówek, grzybic, kamicy żółciowej, astmy, miażdżycy, zapalenia stawów, dny moczanowej, rwy kulszowej, nowotworów, choroby wrzodowej.  

Rak  (nowotwór) to inaczej "rozkład", a jeśli mamy zakwaszony organizm to sprzyjamy żeby się rozprzestrzeniał. Bakterie i pasożyty uwielbiają kwaśne środowisko.

Jaka nazwa w ogóle NOWOTWÓR- moje pierwsze skojarzenie to zrobione coś z niczego. Nowo twór czyli wytworzenie się obcych ciał w organizmie człowieka, które go niszczą. To jest oczywiście moja teoria.

Dlatego uważam, że raka możemy pozbyć się sami. Wprowadzając "zdrowe życie" i odpowiednie odżywianie.
Ja na razie jeszcze żadnej diety nie stosuje przyznaję się bez bicia, ale przymierzam się do RAW FOOD. Opis tej diety poniżej w linku do bloga dziewczyny, która tą dietą pokonała raka!!!


 OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO 
Podaję parę linków dla ciekawych. Może coś dla siebie znajdziecie?

niedziela, 20 kwietnia 2014

Podziękowania


         Dziś trochę wdzięczności.

Dziękuję Ci Boże za wszystko co mam. 
Dziękuje za wspaniałą i zdrową rodzinę.
Dziękuję za piękne chwile, które z nimi spędzam.
Dziękuję za szczęście i Twoją Bożą opiekę.
Dziękuję za radość, którą co dzień mi dajesz.
Dziękuję za motywacje i ambicję.
Dziękuję za rozum i serce jakie mam.
Dzięki nim jestem tu gdzie jestem. Mam wszystko na co zasłużyłam.
Dziękuję Ci Boże za Twoje przewodnictwo.
Dziękuję Ci Boże za cierpliwość i pokorę.
Dziękuję za całe moje życie.



sobota, 19 kwietnia 2014

Święta



            Życzę wszystkim moim czytelnikom i nie tylko Wesołych, miłych, spokojnych, pogodnych i radosnych Świąt Wielkanocnych. 



Wiele osób mówi, że się tych świat tak nie czuje jak Bożonarodzeniowych.  Nie ma choinki i prezentów. Choć z tymi ostatnimi rożnie bywa, niektórzy obdarowują się rożnymi gadżetami.
U nas w rodzinie faktycznie te święta były bardziej skromne jeśli chodzi o prezenty. Na stole zawsze w każde święta było co jeść :) Mama lubi gotować (ja teraz też).
W święta Zawsze jest pretekst do spotkania w gronie bliskich. Tylko żeby to było wspaniałe grono, gdzie wszyscy się szanują i lubią. Jeśli nie różnie może się to skończyć.


 Mi osobiście te święta zawsze kojarzyły się z wiosną. Z kwitnącymi drzewami, z zieloną trawą i kwiatami. Pamiętam, że do kościoła chodziliśmy wtedy w krótkich rękawkach. Było tak ciepło o tej porze roku. Dziewczynki były poubierane w piękne odświętne sukienki. Teraz bywa różnie. Zeszłego roku padało i to chyba nawet śnieg sypał. Jak to wszystko wspominam to czuje radość.

Jako dzieciaki z bratem lubiliśmy lany poniedziałek. Teraz ta tradycja jakoś zanika. Niektórzy nie mają umiaru, albo nie umieją się bawić. Przypominam sobie jak brat magazynował pod schodami, przy wejściu do piwnicy w bloku baniaki i butelki plastikowe pełne wody. To była zabawa :) Zdarzały się jakieś "głąby" co niewinnego przechodnia wracającego z kościoła zlali, że nie zostawili suchej nitki. My jednak bawiliśmy się normalnie. Tak mi się wówczas wydawało. Potem z wiekiem przestałam lubić tą tradycje.

Pamiętam jak się kartki wypisywało świąteczne i wysyłało do rodziny. Teraz większość ludzi wysyła owszem, ale sms`y. :D
Też dobrze, chociaż tyle. 

Święta Wielkanocne są w pewnym stopniu tradycją, a w jakimś innym aspekcie zbliżeniem się do Boga.
To święto przede wszystkim KATOLICKIE. Sama jestem katoliczką, powiedzmy. Tak na serio wierzę w Boga, ale pewne kwestie związane z kosciołemsą dla mnie sprzeczne z moimi przekonaniami. Kłócą się po prostu ze sobą, dlatego do kościoła nie chodzę. Inaczej postrzegam wszystko w koło mnie. Lubię być indywidualistką. Lubię robić po swojemu. Nie cierpię jak się mi coś narzuca. Na przykład, że "muszę" chodzić do kościoła. Po zapytaniu niektórych osób - po co? nie potrafiły mi odpowiedzieć.
 Sama w sobie wiem co dla mnie dobre, a co złe. Nie twierdze, że kościół jest zły. To zależy od nas co nam pasuje. Przecież pełno jest różnych wiar. Ja wolę być odpowiedzialna sama za swój los. Nie lubię jak ktoś dyktuje mi jak mam żyć, co jeść, jak się modlić itd.

Ogólnie do tej instytucji nic nie mam. Nie jestem obrażona. Mam czasami takie myśli, że ślub kościelny bardziej brałam z mężem dla rodziny niż dla siebie i tak samo chrzty. Niby chcemy wychować dzieci w tej wierze, ale sami nie do końca jesteśmy do niej przekonani. Czemu tak piszę, że nie jest mi kościół potrzebny???


Wiele razy w moim i męża życiu działy się cuda i to bez chodzenia do kościoła. Sami się modlimy w domu i nawet po za nim. Jesteśmy szczęśliwi i zdrowi i nasze dzieci są zdrowe. Wszystko co nas spotyka analizujemy i wierzymy, że to przyszło do nas, bo wcześniej myśleliśmy lub zrobiliśmy coś źle lub dobrze. Ciągle nam się szczęści w życiu. Jesteśmy radośni i nie mamy żalów w sercu do nikogo. Umiemy wybaczać i dziękować. Dużo pomagamy innym bez chęci zysku (to jest ważne).
Chcę tu napisać, że każdy z nas ma tą moc w sobie i sami możemy się uzdrowić czy zdobyć coś czego pragniemy.
Złota Zasada mówi, że jeśli jesteś dobry i szczery we wszystkim co robisz to dobro będzie do Ciebie przychodzić często.
Jeśli chowasz i żywisz do kogoś urazę, żal i gniew to spotkają Cie smutne i przykre rzeczy.
Owszem nawet do tych "dobrych" przychodzą dziwne sytuacje, ale wierzę, że one mają nas doprowadzić do czegoś lepszego, że to mas nas tylko wzmocnić i ulepszyć.
Na tym polega życie. Nie żeby "jakoś przeżyć" czy wegetować tylko żeby ŻYĆ!!!
Żyć w pełni, radować się każdym dnie i robić coś co kochamy robić.

Każdy zasługuje na dobro, na miłości szczęście w życiu. Życie mamy jedno wiec po co je marnować na waśnie, niezgodę i żale. Na zmartwienia i biedę.

Naprawdę dobro dajesz, dobro dostajesz. Ta zasada niby prosta, a przez wielu jest niepojęta.
Jak wiele ludzi kręci, mąci i wszystko utrudnia. Tylko komu? Tylko Sobie!!!


"Dobro dajesz, dobro dostajesz". 

Czyli na odwrót "Zło dajesz, zło dostajesz". Nie inaczej :(
Nie kradnij, nie obgaduj, nie kłam itd. Proste zasady żyj i dać żyć innym.




czwartek, 10 kwietnia 2014

Co powinniśmy?




               Pamiętam , że kiedyś miałam nauczycielkę polskiego w szkole średniej, która mówiła jakie gazety powinniśmy czytać i jakie programy oglądać.
Każdy z nas jest inny więc każdego co innego interesuje. Nie będzie nigdy tak, że każdy myśli, mówi, czyta i robi to samo co inny. TAK NIE MOŻE BYĆ! BYŁOBY NUDNO NA ŚWIECIE JAKBYŚMY Byli TACY SAMI.
O. Krzysztof Osuch, SJ Medytacja : O CHWALENIU BOGA

Widać nie każdy to rozumie i o tym wie. Narzuca się nam różne rzeczy myśląc, że się nam pomaga. BŁĄD!

Wszyscy jesteśmy odrębnymi jednostkami, które są sami za siebie odpowiedzialni. Jesteśmy panami własnego losu. Nikt inny nie może na nas wpłynąć. Chyba, że mu na to pozwolimy. Sami tworzymy sobie własna rzeczywistość. Dzieci trzeba prowadzić owszem, ale to są też rozumne istoty, nie są głupie, więc dajmy im myśleć!

Nauczycielka może i chciała dobrze, ale powinna to inaczej powiedzieć. Nie w trybie rozkazującym tylko oznajmiającym.

Słowa, którego nie cierpię jest POWINNAŚ.
Te słowo powoduje u mnie ucisk w żołądku, gdy ktoś je wymawia.
Nie lubiłam nigdy jak ktoś to mówił i nie ważne kto to był. Czy ktoś z rodziny czy ktoś ze znajomych czy obcy.

Powinnaś kojarzy mi się z przymusem i rozkazem. Jestem osobą, która sama lubi decydować o sobie i która musi przemyśleć wszystko zanim coś zrobi. To musi jakby wychodzić ode mnie.
Na przykład jak coś czytam to najpierw mam myśli, że ja tak nie umiem i że jeszcze nie jestem na to coś gotowa (poradniki) na tą przemianę. Bardzo chcę się uczyć i zmieniać na lepsze i non stop to robię, ale jakoś zawsze potrzebuję czasu na to żeby wdrożyć to w życie. Po przeczytaniu książki muszę od niej odpocząć. Czyli nie wdrażam od razu z rozpędu w życie jakiś kwestii, które chce u siebie ulepszyć, a czekam parę dni lub tygodni na samoistną przemianę. To się dzieje samo, bo chce przemiany na lepsze. Myślę sobie i mówię, że chcę zachowywać się w jakiś określony sposób i z dnia na dzień stopniowo to się dzieje. Zmienia się moje życie.
Magiczne słowa to: "Też bym tak chciała", wypowiadane z euforią i szczerze przyczynia się do przyciągnięcia według Prawa Przyciągania do nas pewnych okoliczności i zdarzeń które spowodują przemianę lub zdobycie czegoś wymarzonego.

Pisałam w jednym z postów wcześniej, że byłam kiedyś nieśmiała i cicha. Stałam zawsze gdzieś na uboczu, ale to się zmieniło pod wpływem paru dobrych lektur, które mnie zmieniły.

Ale jedna uwaga!
Ja tej zmiany chciałam. Nie, że ktoś mnie zmieniał, nie. Wiedziałam, że muszę udoskonalić pewne moje cechy lub niektóre nabyć, bo ich nie miałam.
Tu bardzo pomocnym był mi mąż, któremu dziękuje. W jaki sposób on miał na to wpływ?
W niektórych sytuacjach kazał mi działać. Jak gdzieś trzeba było zadzwonić czy pójść.
Kiedyś to bałam się nawet iść do sklepu czy dzwonić do kogoś. Bałam się odezwać w grupie. Żenujące. Dużo jest takich skrępowanych i nieśmiałych osób.

Co jest najważniejsze? Chęć zmiany i ćwiczenia. "Praktyka czyni mistrza".

Więc co POWINNIśMY?
Na pewno spać, jeść, pić..... he he
Powinniśmy być sobą. Powinniśmy spełniać nasze marzenia.
Powinniśmy chcieć się zmieniać, bo w koło nas świat wciąż się zmienia. Jeśli zastygniemy w miejscu to życie nas ominie. Prześpimy je lub zmarnujemy. Życie jest jedno tu w tym ciele na tej planecie w tym czasie. Więc zacznijmy żyć!