sobota, 19 kwietnia 2014

Święta



            Życzę wszystkim moim czytelnikom i nie tylko Wesołych, miłych, spokojnych, pogodnych i radosnych Świąt Wielkanocnych. 



Wiele osób mówi, że się tych świat tak nie czuje jak Bożonarodzeniowych.  Nie ma choinki i prezentów. Choć z tymi ostatnimi rożnie bywa, niektórzy obdarowują się rożnymi gadżetami.
U nas w rodzinie faktycznie te święta były bardziej skromne jeśli chodzi o prezenty. Na stole zawsze w każde święta było co jeść :) Mama lubi gotować (ja teraz też).
W święta Zawsze jest pretekst do spotkania w gronie bliskich. Tylko żeby to było wspaniałe grono, gdzie wszyscy się szanują i lubią. Jeśli nie różnie może się to skończyć.


 Mi osobiście te święta zawsze kojarzyły się z wiosną. Z kwitnącymi drzewami, z zieloną trawą i kwiatami. Pamiętam, że do kościoła chodziliśmy wtedy w krótkich rękawkach. Było tak ciepło o tej porze roku. Dziewczynki były poubierane w piękne odświętne sukienki. Teraz bywa różnie. Zeszłego roku padało i to chyba nawet śnieg sypał. Jak to wszystko wspominam to czuje radość.

Jako dzieciaki z bratem lubiliśmy lany poniedziałek. Teraz ta tradycja jakoś zanika. Niektórzy nie mają umiaru, albo nie umieją się bawić. Przypominam sobie jak brat magazynował pod schodami, przy wejściu do piwnicy w bloku baniaki i butelki plastikowe pełne wody. To była zabawa :) Zdarzały się jakieś "głąby" co niewinnego przechodnia wracającego z kościoła zlali, że nie zostawili suchej nitki. My jednak bawiliśmy się normalnie. Tak mi się wówczas wydawało. Potem z wiekiem przestałam lubić tą tradycje.

Pamiętam jak się kartki wypisywało świąteczne i wysyłało do rodziny. Teraz większość ludzi wysyła owszem, ale sms`y. :D
Też dobrze, chociaż tyle. 

Święta Wielkanocne są w pewnym stopniu tradycją, a w jakimś innym aspekcie zbliżeniem się do Boga.
To święto przede wszystkim KATOLICKIE. Sama jestem katoliczką, powiedzmy. Tak na serio wierzę w Boga, ale pewne kwestie związane z kosciołemsą dla mnie sprzeczne z moimi przekonaniami. Kłócą się po prostu ze sobą, dlatego do kościoła nie chodzę. Inaczej postrzegam wszystko w koło mnie. Lubię być indywidualistką. Lubię robić po swojemu. Nie cierpię jak się mi coś narzuca. Na przykład, że "muszę" chodzić do kościoła. Po zapytaniu niektórych osób - po co? nie potrafiły mi odpowiedzieć.
 Sama w sobie wiem co dla mnie dobre, a co złe. Nie twierdze, że kościół jest zły. To zależy od nas co nam pasuje. Przecież pełno jest różnych wiar. Ja wolę być odpowiedzialna sama za swój los. Nie lubię jak ktoś dyktuje mi jak mam żyć, co jeść, jak się modlić itd.

Ogólnie do tej instytucji nic nie mam. Nie jestem obrażona. Mam czasami takie myśli, że ślub kościelny bardziej brałam z mężem dla rodziny niż dla siebie i tak samo chrzty. Niby chcemy wychować dzieci w tej wierze, ale sami nie do końca jesteśmy do niej przekonani. Czemu tak piszę, że nie jest mi kościół potrzebny???


Wiele razy w moim i męża życiu działy się cuda i to bez chodzenia do kościoła. Sami się modlimy w domu i nawet po za nim. Jesteśmy szczęśliwi i zdrowi i nasze dzieci są zdrowe. Wszystko co nas spotyka analizujemy i wierzymy, że to przyszło do nas, bo wcześniej myśleliśmy lub zrobiliśmy coś źle lub dobrze. Ciągle nam się szczęści w życiu. Jesteśmy radośni i nie mamy żalów w sercu do nikogo. Umiemy wybaczać i dziękować. Dużo pomagamy innym bez chęci zysku (to jest ważne).
Chcę tu napisać, że każdy z nas ma tą moc w sobie i sami możemy się uzdrowić czy zdobyć coś czego pragniemy.
Złota Zasada mówi, że jeśli jesteś dobry i szczery we wszystkim co robisz to dobro będzie do Ciebie przychodzić często.
Jeśli chowasz i żywisz do kogoś urazę, żal i gniew to spotkają Cie smutne i przykre rzeczy.
Owszem nawet do tych "dobrych" przychodzą dziwne sytuacje, ale wierzę, że one mają nas doprowadzić do czegoś lepszego, że to mas nas tylko wzmocnić i ulepszyć.
Na tym polega życie. Nie żeby "jakoś przeżyć" czy wegetować tylko żeby ŻYĆ!!!
Żyć w pełni, radować się każdym dnie i robić coś co kochamy robić.

Każdy zasługuje na dobro, na miłości szczęście w życiu. Życie mamy jedno wiec po co je marnować na waśnie, niezgodę i żale. Na zmartwienia i biedę.

Naprawdę dobro dajesz, dobro dostajesz. Ta zasada niby prosta, a przez wielu jest niepojęta.
Jak wiele ludzi kręci, mąci i wszystko utrudnia. Tylko komu? Tylko Sobie!!!


"Dobro dajesz, dobro dostajesz". 

Czyli na odwrót "Zło dajesz, zło dostajesz". Nie inaczej :(
Nie kradnij, nie obgaduj, nie kłam itd. Proste zasady żyj i dać żyć innym.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz