poniedziałek, 26 maja 2014

wtorek, 20 maja 2014

Dziękuję


      Tak mnie coś wzięło na dziękczynność.

Dziękuję Ci Dobry Boże za wszystko co mam.
Za wspaniałą rodzinkę, za cudowne i kochane dzieci.
Za wspaniałego i kochanego męża.
Za wiele możliwość jakie mi dajesz.
Za wiarę i ambicję.
Dziękuję Ci Boże, że wciąż nade mną czuwasz.
Dziękuję, że mogę żyć tu i teraz.


Czytajcie sobie to często lub mówcie do siebie. 
Dobrze tak podziękować za wszystko.

Ten kto nie dziękuje ten nie docenia tego co ma i w sumie na koniec zostaje z niczym.
Beznadziejny związek (marudzenie i narzekanie na partnera), niegrzeczne dzieci (wytykanie im błędów non stop), może pijaństwo i nędza? Ogólnie kłopoty na około. 
Mimo wszystko módl się i dziękuj za to co masz. Z czasem dobro przyjdzie. 

Najgorszym błędem, który często ludzie popełniają to narzekanie na swojego partnera. Wytykanie jego błędów i czepianie się o cokolwiek. Wrzaski, krzyki i nie zadowolenie. 
Doceń to co masz!!!
Na pewno jest w tym człowieku coś dobrego za co go kochasz.
Jak go nie kochasz znaczy, że musisz coś postanowić. 

Dobro dajesz - dobro dostajesz!!!

Będę to powtarzać ciągle. 
Opłaca się dawać więcej od siebie. Bóg widzi wszystko i wynagrodzi Cię na pewno.
Nagrodę dostaną Ci jednak, którzy najpierw coś dają.
Żeby wyciągnąć trzeba najpierw włożyć. 

Dobrej nocy i dużo modlitw o lepsze jutro :)


czwartek, 15 maja 2014

Przygnębienie


          Znowu dopada mnie depresja..........

Mam takie uczucie w sobie, że bym się wyrwała z siebie samej. Jakbym się dusiła w swoim ciele. Nie robię prawie nic co lubię robić i co kocham. Czuję, że tonę.......

Wierzę, że stać mnie na coś więcej i ze jestem warta lepszego. Niby wszystko mam, ale czuje niedosyt.
Chodzi pewnie o samorealizację.
To ważne w życiu, by czuć się spełnionym. Chyba każdy ma taki czas, ze szuka swego miejsca na świecie.
Znowu chodzi o karierę zawodową i o szczęście w sferze sukcesu.

Dziś dobrze określiła to koleżanka z pracy, że "ciągle jest to samo".
Dom praca, dom i praca. I tak w kółko.
Czasem się coś udaje, a czasem nie.
Ja bym chciała, żeby się udawało ciągle.
Żeby życie mnie zaskakiwało miłymi doświadczeniami. Owszem te złe też muszą być, ale.........
Pragnę bardzo sukcesu....

Na razie czuję się jakbym była w klatce.

Depresja u mnie przychodzi jak nieoczekiwany i niechciany gość. Przychodzi i jest jakiś czas, a potem odchodzi i znika. Nic jednak się nie zmienia. Niby jest OK, ale tak w rzeczywistości nie jest. Za jakiś czas ten gość znowu mnie dopada.
To tak jakbyś jechał na rowerze. Jedziesz raz z górki raz pod górkę. Zaraz znowu jest z górki, ale wiesz, że za chwile czeka Cię to samo - górka.

Tak jestem niecierpliwa!!!

Tkwię w takiej beznadziei.
Mało rzeczy jest takich co mnie cieszy. Są takie dni, że cieszy mnie wszystko, ale jak mnie już dopadnie ten nieproszony gość to jest lipa.
Próbuję non stop wgryźć się w inne zajęcie jakim jest FM (firma MLM). Coś mi jednak cienko idzie. Tak się rozkręcam i rozkręcam. Oszukuję siebie samą, że robię to  i jest dobrze, ale wcale tak nie jest. Chcę to robić czuję, że to jest moje spełnienie więc czemu tkwię ciągle w miejscu. Boję się spotykać z ludźmi i im polecać produkty. Wymagam od siebie dużo, ale i tak stoję w martwym punkcie. Na około mówię wszystkim, że super FM - działam tam. Jednak wciąż siedzę na etacie, gdzie wcale nie chce być.

Boże pomóż mi  rozwiązać ten problem. Chcę być niezależna finansowo, chce mieć wszystkiego pod dostatkiem żeby móc dzielić się z innymi. Chce pomagać innym. Chcę nieść radość i szczęście. Chce być wesoła i pogodna już zawsze i wszędzie. Pragnę bardzo, żeby ludzie przy mnie zmieniali nastrój na lepszy. Chcę roztaczać dobrą aurę spokoju i szczęścia.


Dziś to tyle moich wywodów rozpaczy.