sobota, 29 marca 2014

Zwierzątko


           Chodzi mi po głowie ostatnio jakiś pupil domowy.
Oglądałam ostatnio wiele ciekawych filmików odnośnie pozytywnego myślenia i afirmacji. Na jednym takim usłyszałam, że powinniśmy się otaczać rzeczami, które lubimy. Czerpiemy wówczas z nich dobrą energię. Takie rzeczy, przedmioty, zwierzaki czy osoby sprawiają, że jesteśmy szczęśliwsi, pogodniejsi i pełni energii. Nie musi to być zwierze. Wystarczy, że sprawimy sobie np. kwiatka w ulubionym kolorze lub kupimy coś nowego do ubrania. Po robieniu sobie takich prezentów dowartościowujemy się.
        

Nie zawsze jednak tak jest, że możemy sobie na coś pozwolić. Nie mówię tu o pieniądzach tylko o warunkach czy sytuacji życiowej.
Mieszkając z rodzicami jako dziecko miałam mnóstwo różnych zwierzątek. Rybki, chomiki, świnki morskie, psy, papugi i nawet był królik. Było to w różnych okresach czasowych nie na raz wszystkie. Pamiętam, że cieszyłam się wtedy, że je mamy. Było we mnie więcej energii.

Teraz zaczęłam o tym myśleć, ale mąż nie za bardzo chce mieć "dodatkowy obowiązek" (jak on to nazywa) w domu. Co prawda mówi, że on do tego ręki nie przyłoży. Martwi się czy damy rade ogarnąć wszystko, dzieci i jeszcze zwierze. Przecież też pracujemy. Po części ma racje, ale ja czuje że to byłoby dobre dla naszych podświadomości. Mielibyśmy taki punkt relaksu czy oderwania.
Przy okazji dzieci nauczyłyby się odpowiedzialności i też miały by frajdę.

Mam na myśli KRÓLIKA.....
 


Mama sugerowała kotka, bo jej znajomy ma młode kociaki. Nie jestem przekonana do kotów. Nigdy ich nie miałam i mam o nich złe zdanie. Być może wyrobione przez opinie innych. Zwykle krytykujemy coś z czym się nawet nie zetknęliśmy. Wiem jednak, że koty lubią wszędzie włazić i zwalać przedmioty, czyli niszczą.
Ona sama też kota nie chciałaby w domu u siebie. Ma psa.
Jeśli chodzi o psa myślę, że dzieci są za małe (4 i 2 lata). Pies mi się też marzy - LABRADOR, ale to jak będziemy mieli dom.

Mąż wspomniał o żółwiu i legwanie.
Co do pierwszego to może OK.  Tylko  czy to jest zwierzę, które można przytulić i pogłaskać? NIE! To delikatne stworzenie pomimo twardej skorupy. Już wyobrażam sobie jak synek nim rzuca, bo lubi tak robić z różnymi rzeczami. Czemu nie miałby tego zrobić ze zwierzęciem? Czytałam o pielęgnacji żółwia to raczej jest to zwierze do obserwowania, czyli jak rybki niż do "miziania".
Znowuż legwana bałyby się dzieciaki. Mi się zawsze podobał taki zieloniutki :P

Czemu królik?
Kojarzy mi się on z milutkim puszystym futerkiem i żywością. Podobają mi się zwłaszcza te z klapniętymi uszkami :)  słodziutkie.
Kiedyś mięliśmy z rodzicami królicę i była straszna. Mam niemiłe doświadczenia z tym zwierzęciem, ale słyszałam, że samce są spokojniejsze.
Dlatego postanowiłam poczytać o pielęgnacji tego zajęczaka, żeby się przygotować. Jest strachliwy, ale żywy, że tak powiem. Ja lubię żywe zwierzęta. Można z nim pójść nawet na spacerek. Je tylko "zielone", czego na dworze pełno :P Już wyobrażam sobie jak z dziećmi zbieramy mleczyk i koniczynkę dla pupilka :)
Można go przytulić i pogłaskać. Może sobie chodzić po domu sam.

To jeszcze jest w fazie namysłu, ale kto wie???
Może niebawem zawita u nas króliczek?

Czuje, że żyłoby się nam lepiej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz